Mam do siebie wiele pretensji. Gównie za to, że dałam się w ciągnąć w ten korporacyjny wir.
Już takim jestem człowiekiem, który jak zaczyna coś robić, to robi to na 200%. Wszystko musi być dopięte na ostatni guzik, idealnie wykonane, oddane na czas, a najlepiej zrobione z nadwyżką, bo 100% wykonanego zadania mnie nie satysfakcjonuje. Wiadomo, że w takim stanie człowiek pracuje na pełnych obrotach, a głowa przez 2/3 doby jest w pracy. 1/3 trzeba jakoś podzielić.
Z zasady, oddaję tę część mojej rodzinie, za to zupełnie zapominam o swoich własnych potrzebach, choćby tych najbardziej podstawowych, jak odpoczynek.
Płacę za to wysoką cenę, bo gdzieś zupełnie w otchłań spycham wrzeszczące mi do ucha ciało, które mówi „odpocznij”, „zwolnij”, ” świat się nie zawali, jeśli czegoś nie zrobisz”.
Od niemal 3 miesięcy siedzę na l4 próbując się podnieść po covidzie. Organizm osłabiony stresem, zmęczeniem, ciągłym napięciem nie miał siły na walkę. Moje ciało cały czas domaga się snu, leżenia, spokoju – tak jakby chciało sobie odbić ostatnie 2,5 roku pędu. Ograniczam moją aktywność do jednego spaceru dziennie, z dala od ludzi, a i tak od wczoraj męczy mnie przeziębienie: katar, ból głowy, duszący kaszel.
Ale dzisiaj, po raz pierwszy od dłuższego czasu, jestem z siebie dumna. Co prawda, moja ambicja nie daje mi się jeszcze do końca cieszyć się tym faktem, ale zdecydowanie zrobiłam krok w kierunku dobrego. Wczoraj dostałam propozycję z innej firmy niż moja obecna – objęcia stanowiska menagera zespołu. Odmówiłam.
Przekalkulowałam te długie godziny spędzone w pracy, rozjazdy, całą dawkę stresu i odpowiedzialności i powiedziałam sobie STOP. To nie jest dobry moment na takie wyzwanie!
Pieniędzy będzie mniej, za to ilość czasu, którą zyskam dla siebie, dla Bliskich mi osób i spokoju nie da się kupić za żadną cenę.
Z dużym prawdopodobieństwem nie wrócę też do mojej obecnej pracy. Nie jestem w stanie już pracować na takich obrotach jak kiedyś, a takie właśnie będą oczekiwania wobec mnie. Obawiam się, że nie jestem na tyle silna, żeby powiedzieć „nie” i nie wpaść ponownie w ten wir. Rozglądam się za czymś spokojniejszym. Cieszę się każdą chwilą poranka z kawą i dobrą książką w ręku; godzinami spędzonymi na rozmowach z Igą, leżeniem pod kocem z psem obok, obejrzanym filmem. Za dużo życia uciekło mi w tym pędzie, a drugiego przecież nie dostanę.
Czasem trzeba dostać obuchem w łeb, żeby znowu zobaczyć, albo pierwszy raz odkryć, co z tym życiu jest najważniejsze, a co jest zbędne i zupełnie nieprzydatne po drugiej stronie lustra.
To prawda, choroba nagle daje inną perspektywę. Uświadamia co jest naprawdę ważne.
Zdrowia Laila.
3 miesiące🙈
Mnie jak jakaś katastrofa nie zatrzyma to lecę na przód jak szalona. 😜
Niestety 😒
Lailo, jak tak piszesz o tej kawie z książką o poranku to zazdroszczę trochę 🙂
Melcia chętnie bym Ci oddała taki poranek. To naprawdę fajna sprawa!
Poczekaj do wakacji, powinno być łatwiej ☺
I dobrze, że podjęłaś taką decyzję. Tych wspólnych chwil nikt Ci potem nie odda.
Zdrowiej kochana;*
MIśka, ostatnio marzy mi się praca rejestratorki medycznej – nie wiem czy słusznie 😀
Padłam ;D
Ale tak naprawdę to moja ulubione praca, a różne rzeczy robiłam w życiu.
I czuję jakbym miała misję, a czasem ..jestem bliska morderstwa ;D:D
Ostatnio jedna pacjentka powiedziała zZolince, ze p/c covidowe w klasie igg tworzą się w 3 dniu! i że ona wie, bo jest lekarzem!
Słabo mi się zrobiło – nie dyskutujemy już ,skoro pani doktor wie ;D
😀 😀 Pani doktor widzę bardzo wyedukowana 😀 😀
Czyli polecasz :0 Serio- jest ogłoszenie i kusi mnie codziennie 😀
Na dobry początek mam niezły zasób medycznej wiedzy 😀
Podejrzewam, że wcale niełatwo było dokonać tego wyboru…
Jak człowiek młody to chce góry przenosić… nawet kiedy choruje. Nawet kiedy to rak. Teraz wiele bym dała, żeby mieć siłę na pracę. Bardzo lubiłam tę intensywność. U mnie praca to była 24 /h jak to na swoim. Ale plusem tez było to, że w każdej chwili mogłam spasować.
Życzę odnalezienia się w mniej absorbującej pracy. Ale, wiesz, że jak ktoś jest z natury solidny, to każda praca może być bardzo wyczerpująca 😉
Zdrowiej, Lailuś… u mnie środek dnia jako taki. Najgorsze są wieczory i ranki…
Liczę, już na jakaś poprawę.
Ja bym się nie zastanawiała ani minuty – pytanie, czy Cię to zadowoli? Prawdę mówiąc uświadomiłam sobie jakie ważne, ze mogę pomóc -to mi daje dużo satysfakcji . Nie zamieniłabym tej pracy na żadną inną;D
Ja bardzo lubię swoją pracę, ale praca to nie wszystko. Czas tak szybko leci i tyle ważnych rzeczy nam umyka, że masz rację, trzeba się zatrzymać wtedy, kiedy na to pora. Zdrowiej i dbaj o siebie. Serdeczności przesyłam 🙂
Mierz siły na zamiary, bo najpierw dojdź do siebie po tym wszystkim, a później będziesz mogła rozglądać się z a inną pracą. Teraz najważniejsze jest Twoje zdrowie. Pozdrawiam