Mam tyle podróżniczych zaległości do wrzucenia tu, że łapię się za głowę kiedy to wreszcie ogarnę 😀
Bardzo brakowało mi Tatr. Niby byłam w weekend majowy, ale to wciąż było mało. Tym razem trafiliśmy i z pogodą i z wyborem tras, które jak zwykle, zrodziły się w naszej głowie spontanicznie – z dnia na dzień.
Zazdroszczę Słowakom, że „przygarnęli” sobie tyle Tatr 😉 Jest tam gdzie pochodzić i na czym zawiesić oko.
Wielki Kopieniec
Pierwszy dzień był dla mnie….wykańczający. Specjalnie wybraliśmy trasę na rozruszanie się – 2-3 godziny, bardzo niespiesznym tempem 😉 Wielki Kopieniec okazał się wcale nie taki wielki, za to z fantastyczną panoramą 360 stopni! Niewielka górka (1328 m n.p.m.), na którą można wejść z Toporowej Cyrhli przysporzyła mi…dużych trudności. Cóż, kręgosłup nie daje mi o sobie zapomnieć, zdrętwiała noga również. W kontekście kolejnych planów nieco mnie to zmartwiło, ale gdy w końcu dowlokłam się na szczyt, cały stres zszedł ze mnie w ekspresowym tempie, za to w głowie pojawił się plan i apetyt na kolejne zdobycze!
Czerwona Ławka
Następnego dnia wybraliśmy się na Czerwoną Ławkę (2352 m n.p.m.)- to najtrudniejszy turystyczny szlak po Słowackiej stronie… podobno 😉 Widoku fajne, trochę ekspozycji, ale w porównaniu do naszej Orlej Perci to pikuś 😉 Wyszliśmy szlakiem ze Starego Smokowca, przez Hrebienok ( nie kolejką, ale na nogach ;)), dalej idąc do Rainerowej Chatki, gdzie spożywającym śniadanie tłumom towarzyszyły…liski, później Schronisko Tery’ego i wreszcie na szlaku zrobiło się tak jak lubię….czyli pusto 🙂 Wróciliśmy drugą stroną przez Zbójnicką Chatę. W sumie ok 10 h i 26 km. Mówię Wam, pod koniec tej wycieczki prowadziła mnie jedynie grawitacja 😉
Bystra Ławka
Jako, że ławki bardzo nam się spodobały, kolejnego dnia wybraliśmy się na ….Bystrą Ławkę ( 2300 m n.p.m.). To fajna okazja do zobaczeni dwóch całkiem fajnych i malowniczych dolin: Doliny Młynickiej i Furkotnej. Jak ktoś chce sobie poćwiczyć chodzenie po skałkach, ze sztucznymi ułatwieniami to na tym szlaku może to zrobić w bezpiecznych sposób. Szlak jest stosunkowo łatwy, z baaardzo przyjemnymi widokami. Mnie osobiście te łańcuchy mocno przeszkadzają, czuję się z nimi mniej bezpiecznie niż chwytając się skały, ale dla początkujących, lub opadłych z sił z pewnością będą pomocne 😉
Jagnięcy szczyt
Ostatniego dnia nie znaleźliśmy już żadnej „ławki”, więc poszliśmy na Jagnięcy szczyt ze Skalnatego Plesa, a wracając do Białej Wody Kieżmarskiej. Czy to był dobry wybór? Tego nie jestem pewna. Szlak wiedzie w ten sposób, że najpierw robisz sporą wysokość – do ok 2000 m, …..a później musisz zejść do niemal 1550 i znów wspiąć się – dość wymagającą, stromą i kamienistą ścieżką ( początek szlaku – czyli jakaś godzina tułaczki 😉 ) na wysokość ok 2230 m n.p.m. Wysiłek rekompensują Ci za to fantastyczne widoki. Jest trochę kamieni, trochę sztucznych ułatwień, ekspozycja na grani oraz… bardzo zaprzyjaźnione z ludźmi „turystyczne kozice” 🙂
Wreszcie odpoczęłam! 🙂
Trzeba mi było takiego wysiłku…, żeby porządnie wypocząć. Były spacery, była tułaczka, były rozmowy. Było tak, jak być powinno.
I powiem Wam coś w tajemnicy … znów tęsknie za górami 😀 Odliczam dni do października, konserwuję treki, wybieram nowe kijki, hurtowo wykupuję tejpy. Mała i Wielka Fatra czeka 🙂
Pięknie!
A jak tam szlak czołowiek- człowiek? Mam nadzieję ze tez piękny 🙂
Muszę przyznać, że całkiem ładny 😉😚
Piękne zdjęcia! Wspaniałe wakacje, no i doskonała sprawność psychofizyczna, jednak. Podziwiam.
Paulina to raczej upór niż doskonała sprawność 😀😉W każdym razie widoki warte były każdego wysiłku 😊
A nie za dużo ludzi?
Pewnie mniej niż po polskiej stronie
Sporo, ale zazwyczaj idą do najbliższego schroniska, a potem 90% wraca na dół i robi się luźno na szlaku 😀
Ale fakt, po słowackiej stronie mniejsze tłumy 🙂
Miejsca piękne i ciekawie je opisujesz. Ale mnie z całego tekstu bardzo ucieszyłý dwa zdania…
Wiesz o co mi chodzi. Niech to trwa 😘
Wiem, wiem 😀 :*
♥️♥️.
Lailo! Gdzieś Ty tam wlazła!? 🙈😉😁
Oj na taką małą ławeczkę 😀
Jak kozica. Tylko pozazdrościć, bo ja po płaskim już przy 10tys. krokach jestem wykończona i odchorowuję następny dzień.
Czesi zaś 70% Karkonoszy przywłaszczyli sobie, ale za to my mamy dostęp do morza, ha!
No i cieszy wiadomo co! 💞
Roksana – zatejpowana kozica 😀
Specjalnie wrzuciłam fotę, ale tejpy miałam cieliste i nie widać. Muszę przyznać, że uratowały mój honor 😉
Kochana sił na Twoją wycieczkę! Czasem wystarczy usiąść i popatrzeć na góry, żeby poziom endorfin wzrósł gwałtownie. :*
Mogę się tylko domyślać ile Cię to wysiłku kosztowało- ale warto. Mnie te durne lekarze zabraniają i OM też, a serce rwie się w górę 😉
A patrzeć to ja mogę w nieskończoność, w tym mam wprawę 😀Mnie to teraz nawet wzruszają przemieszczające się obrazy za oknem auta, kiedy jadę nawet trasami, które znam od lat. Świat jest piękny i nasz kraj tez! O!
Racja!
Ja czasami przymykam oko na to co mówią lekarze (oczywiście jak mi na to pozwala ciało 😉)
W patrzeniu też ostatnio się wprawiam 😀 Mam na balkonie niezłą miejscówkę 😀
Upss, nareszcie się odezwała, bo zastanawiałam się, czy nie wysłać się do Lublina na poszukiwanie Lailapeaka… 🙂 26 kilometrów – jesteś niezła, bo ja padam, ale po 20, tym bardziej, że ganiam w trepach i nie po górach. Latem nie mogę mieć zakrytych butów na stopach, bo mi drętwieją i łapią w nie kurcze. Jedynie trampki do prowadzenia auta. Francuski piesek ze mnie. 🙂
Bogusiu trzeba było wpadać! Poszłybyśmy na kawę, jakbyś mnie już znalazła 😀
26 było, jednego dnia, następnego 24, a kolejnego 27 🙂
Ale mój rekord po górach to 35 latem, i 30 w warunkach zimowych 😀
Bogusia, ja tak mam przez cały rok przez tę neuropatię i najchętniej to w klapkach Birkenstock, a potem ewentualnie na Emu i oczywiście bez skarpet- ale nie da się tak.
Laila, tylko pogratulować! A jaka to radość. Pamietam jaka byłam szczęśliwa po przejechaniu rowerem ponad 50km. Ale wtedy podgryzał mnie skorupiak, a nie anemia🤪
Ja też najchętniej bym cały rok popylała po ulicach w trepach, ale zimą, to ciut niebezpieczne jest. Stopy drętwieją mi zimą nawet w traperach, nie mówiąc już o eleganckich butach, gdy trza takie wzuć na stopy. 🙁
Świetnie Cię widzieć w swoim żywiole 😃 Aż mi się gęba cieszy 😁