Dokładnie rok temu pakowałam szpitalną torbę i szykowałam się do drogi – na drugi koniec Polski. Z wielkimi nadziejami, ale też z ogromnym strachem wsiadłam do pociągu, który zawiózł mnie wprost pod drzwi gryfickiego szpitala. Nie bałam się samej operacji – przecież i tak ją prześpię – bałam się, że nadzieja na poprawę, która tliła się w mojej głowie zgaśnie bezpowrotnie. Operacja kręgosłupa – czy było warto?
Żadna decyzja nie jest czarno-biała
W drodze do szpitala M. snuł nasze podróżnicze plany, wybierał czterotysięczniki, które zdobędziemy w najbliższe wakacje. W dalszej perspektywie widzieliśmy się gdzieś w Himalajach, na coraz wyższych szczytach. Już wtedy miałam przeczucie, że operacja nie jest czarodziejską różdżką, która nagle odmieni mój los, ale muszę przyznać, że liczyłam na więcej, przede wszystkim , że zyskam trochę czasu na realizację naszych wspinaczkowych planów.
Nie będę wracać do historii i tego jak zaczęła się moja przygoda z dyskopatią. Kto jest ciekawy, albo już zapomniał może poczytać sobie między innymi TU.
Lekarze zdecydowali się na operację z dostępu przedniego – stabilizacja L5-S1(ALIF). Zamiast dwóch godzin na sali spędziłam 5- wcześniejsze cięcie cesarskie spowodowało, że trzeba było poprosić o asystę chirurga ogólnego. Pamiętam, że kiedy się obudziłam strasznie bolały mnie łydki. Ten ból tak mocno wrył mi się w pamięć, że niemal czuję go do dziś, gdy tylko wracam do tego dnia myślami.
Nie odczułam ulgi. Wiem, że niektórzy budząc się po operacji mają poczucie, że wreszcie ich nie boli. Pierwsze dwie noce były ciężkie. Trudno się było przekręcić, a lewa strona brzucha spuchła i niemiłosiernie ciągnęła. Ponieważ chciałam jak najszybciej wyjść do domu , ćwiczyłam chodzenie z chodzikiem. Łzy leciały ciurkiem. Widziałam twarze moich bliskich. Ze wszystkich sił starałam się uśmiechać, żeby tylko nie patrzyli na mnie w ten sposób.
Po powrocie do domu okazało się, że w brzuchu pojawiły się dwa duże krwiaki ( stąd to ciągnięcie i ból). Jeden trzeba było ściągnąć na SORze. W dwa tygodnie po zabiegu nie mogłam stanąć na nogę. To jeden z gorszych bólów jakie pamiętam. Milion myśli na minutę, w tym ta, że amputują mi nogę! Zakrzepica objęła duży obszar – od żyły biodrowej po podkolanową – wszystko było całkowicie zablokowane. Tak sobie myślę, że miałam ogromne szczęście, że żaden z tych skrzepów nie urwał się i nie powędrował wyżej.
Zakrzepica spowodowała inne komplikacje. W lutym przeszłam udar niedokrwienny. Prawdopodobnie to spowodowało uszkodzenie błędnika – do tego stopnia, że nie reaguje on na żadne bodźce. Drugi, uparcie nie chce przejąć jego funkcji, a ja , ku uciesze największych blokowych plotkar, dostarczam im codziennej porcji rozrywki i dywagacji na temat mojego upojenia alkoholowego 😉
Operacja kręgosłupa – Czy było warto?
Nie wiem. Mam bardzo ambiwalentne uczucia. Staram się nie żałować raz podjętych decyzji, ani nie gdybać. To co wiem na pewno – moja sprawność w tym momencie jest gorsza niż przed operacją. Poruszam się tylko z kijkami, raczej krótkie trasy, do samodzielności daleka droga.
Kręgosłup boli nadal. Bez przeciwbóli – nie funkcjonuję. Sztywność, zwłaszcza tkanek. Niewielu neurochirurgów przyzna, że operacja nie jest panaceum na całe zło. Stabilizacja ( usztywnienie) jednego segmentu kręgosłupa powoduje, że inne poziomy muszą przejąć jego funkcje. To dla nich dodatkowe obciążenie, które w konsekwencji powoduje szybsze niszczenie kolejnych poziomów. Operacja nie rozluźni też napiętych tkanek. Pierwszą rehabilitację miałam dosyć późno ( ze względu na zakrzep), za chwilę zacznę 7-mą serię, a i tak za każdym razem zaczynamy rozluźnianie od początku. Przerwa między jedną, a drugą serią rehabilitacji to dwa tygodnie, co będzie teraz, kiedy operacja wstawienia stentu do żyły biodrowej znów wykluczy mnie przynajmniej na kilka tygodni z możliwości regularnego ćwiczenia z rehabilitantem?
Decyzja o operacji nigdy nie jest prosta. Nie ma też dwóch takich samych przypadków. Każdy z nas może mieć zupełnie inne odczucia i efekty po zabiegu. Nie każdego dotknął powikłania. Po roku wiem jedno -OPERACJA KRĘGOSŁUPA NIE JEST ŻADNĄ GWARANCJĄ POWROTU DO FORMY. Im później zdecydujemy się na zabieg, tym lepiej. Jedna ingerencja spowoduje, że kolejne będą już tylko kwestią czasu.
Operacja kręgosłupa dostarczyła mi wiele dodatkowych przeżyć przez ten rok. Przewinęła się cała masa emocji, strachu, bólu, rozczarowania. Po iskierce nadziei na lepsze życie nie został nawet ślad. Nic już nie będzie takie, jak było.
Ale….
To nie znaczy, że nie próbuję normalnie żyć. To normalnie nabiera teraz zupełnie innego znaczenia, ma inny wymiar. Nadal chodzę po górach- tylko zamiast czterotysięczników wybieram dwu – na tyle sobie mogę pozwolić nawet z drętwiejącą nogą. Staram się realizować swoje pasje i być panią swojego losu. Nie daję się zdominować chorobie, choć mocno mnie ograniczyła i czasem jest naprawdę ciężko poradzić sobie z emocjami.
Życzę Wam i sobie dużo wiary we własne możliwości, cierpliwości na te słabsze chwile i jak najmniej bólu.
A decyzję co do leczenia i tak każdy musi podjąć sam.
Znowu pierwsza!
Mela, tym razem nie popełnię tego samego błędu ???
Gratulejszyn!
I nagroda gwarantowana ????????????
To lece czytać
Bardzo wiele przeszlas lailo przez ten rok ?
Sporo! Jak to analizuje to samej trudno mi uwierzyć, że o tej porze jestem w takiej, a nie innej kondycji psychicznej! Czasem marudzę, narzekam, ale prędzej czy późnien dochodzę do wniosku, że mam jeszcze w życiu wiele pozytywnych rzeczy ?
Czytam, czytam i strach mnie ogarnął, jestem przed operacją i teraz coraz bardziej się boję, ale podziwiam postawę i chciałabym mieć tyle pewności i wiary co Ty, pozdrawiam 🙂
Julita, jeśli jest konieczność – są objawy neurologiczne, opada stopa itd- nie ma na co czekać. W innym wypadku pewnie bym się zastanowiła czy to już.
Ale pamiętaj, że każdy z nas jest inny i Tobie ta operacja może pomóc, zmienić coś , może na dłuższy czas. W każdym razie trzymam kciuki, a jak masz jakieś pytania to pisz śmiało 🙂
Ty marudzisz?!! Jak Ty marudzisz to nie wiem co o mnie powiesz! Największej panikarze na śfiecie! ?
Że panikuje, a nie marudzi 😀 😛
Zupelnie nie wiem co napisac… zaniemowilam, a jednoczesnie jestem pod ogromnym wrazeniem Twojej sily woli i checi normalnego zycia. Jestes wyjatkowa i Twoje doswiadczenia sa inspiracja dla mnie i mysle, ze rowniez innych czytelnikow.
Powodzenia w podejmowaniu kolejnych decyzji, wiem juz, ze nie jest latwo, ale decyzje sa konieczne.
Buziam ♥♥♥
Star, Kochana, to oddziaływanie wzajemne. Każda z nas wiele doświadczyła i przekuła to doświadczenie w coś dobrego, jak choćby udostępnianie wiedzy. Ja też dziękuję Ci za inspirowanie mnie ??? I strasznie się cieszę ostatnimi wiadomościami od Ciebie! ??
A decyzje jak napisałaś -są konieczne! Obyśmy jak najczęściej były z nich zadowolone ☺
Życie nie jest czarno białe. Każda decyzja ma swoje konsekwencje. Ale czasem tak bardzo chciałoby się cofnąć czas..
Masz rację. Niektóre decyzje chciałoby się cofnąć. Pytanie tylko , jaką mamy gwarancję, że podejmując inną lepiej byśmy na tym wyszli? Życie to nieustanne ryzyko, w którym jak napisałaś, nic nie jest czarno białe.
Jest jakaś decyzja, którą najbardziej chciałabyś cofnąć?
staram się nie żaałować, ale troszkę sobie myślę, co by było, jakbym 1,5 roku przed diagnozą nie wyrzuciła skierowania na mmamografię do kosza??
Ja mam podobnie z tym żałowaniem decyzji -raczej nie rozdrapuję raz podjętej.
Z tego względu, że moja mam wbrew logice wyrzuca wszelkie takie zaproszenia, wczoraj zaprowadziłam ją do gabinetu za rączkę. Nie miała wyboru, musiała wejść.
no mi się wydawało, że jestem za młoda na mammo…
a lekarz nawet mnie nie dotknął w cycka
no
Mama unika ginekologów jak ognia!!! Nie pamiętam kiedy się ostatnio badała! Lekarz nie miał szans dotknąć czegokolwiek…?
dobrze, że ma Ciebie!
moja tez unikała lekarzy, tak skutecznie, że umarła na nowotwór który wcześnie wykryty jest całkowicie uleczalny…
ja niestety byłam daleko i nie byłam wtedy taka mundra jak dzisiaj
Nie rozumiem tej niechęci przed lekarzami. Mówię mojej mamie,że jeśli nie chce zrobić tego dla siebie, niech zrobi dla nas. Może przecież i nam uratować życie, jeśli będziemy wiedzieć że mamy predyspozycje do jakichś chorób.
No niestety, ja też nie rozumiem, wiesz, moja mama była ze wsi, tam sie do lekarzy nie chodziło, chyba żeby urodzić dziecko a i to nie zawsze – babcia wszystkie dzieci rodziła w domu
Brak takiego przykładu nie pomaga..
Pewnie masz rację! U nas też zanim to stało się małym miasteczkiem było wsią, a mama tak mocno zakorzeniła się w tej „kulturze”, że nie docierają żadne argumenty, że można, a czasem nawet trzeba inaczej!
na tej mojej wsi to było takie zacofanie, że dziewczyny, młodsze ode mnie! nie chodziły w ciąży do ginekologa!
jedna znienacka zatem urodziła bliźniaki
a druga w ogóle znienacka urodziła, matka się nawet nie zroientowala…
….
Nie wiem co powiedzieć.
Ale jak widać czasem ta mentalność prześlizgnęła się i do miast i do obecnych czasów. Zgroza! A mamy przecież i wybór i dużo większe możliwości diagnostyki niż to byłe te kilka let temu!
są takie juriozalne przypadki, że mi opada szczęka
koleżanka, lat 60, wyższe wykształcenie, chodzi regularnie do dentysty, zaczęła kolejne studia
u ginekologa nie była odkąd „JEJ” lekarz poszedł na emeryture
czyli tadaaaam – 10 lat!!!
Znam takich co nie byli od 24! 😉
Trudno mi zrozumieć, że ginekologia, to dla niektórych takie tabu, bo jak ja pokażę co tam mam. Tym bardziej, nie rozumiem takiego postępowania u ludzi wydawałoby się inteligentnych, oczytanych i świadomych.
Smutno sie czyta przez co przechodzilas, tak duzo bolu, jestes taka mloda.
Decyzje sa takie wazne i nigdy nie ma sie gwarancji czy sa dobre,
czasami gdybam bo tak mnie nachodzi i boli ze czasu nie mozna cofnac.
Każdemu zdarza się gdybać. Mnie też. Ale staram się to robić możliwie najrzadziej.
Mari mam nadzieję wychorować się teraz za całe życie! Na później przewiduję tylko świetlaną przyszłość ?
Laila, z calego serca zycze zeby sie spelnilo.
Dziękuję! ?
Ech, najtrudniej podjąć decyzję, gdzie ryzyko jest ogromne i nie ma żadnej gwarancji na poprawę, a może się skończyć jeszcze większym bólem a nawet kalectwem. Tyś podjęła decyzje na tak i teraz mierzysz się z jej konsekwencjami. Podziwiam Twoją postawę, bo wiele osób załamałoby się i dręczyło się myślą, typu: po co mi to było. A co gorsze, poddało się, nie oczekując już nic dobrego od życia. Nie cofnie się już czasu i nie ma co dywagować nad tym co by było gdyby… Chyba każdy z nas chciałby choć raz cofnąć czas….Ja np.mogłam wcześniej podjąć decyzję o histerektomii. i w ten sposób wyprzedzić skorupiaka. Czy nie zachorowałabym drugi raz? Nie wiem… Nie gdybam, bo to do niczego nie prowadzi.
Laila, dużo przeszłaś w tym roku, mam nadzieję, głęboko w to wierzę, że po wstawieniu stentu to już będzie droga tylko ku zdrowotności i sprawności!
Ściskam mocno :*
Tak,gdybanie niczego dobrego nie przyniesie, tak jak wykluczanie się z życia trochę na własne życzenie. Przeraża mnie, że wielu młodych ludzi tak bardzo koncentruje się na swoich dolegliwościach, że nie dostrzega możliwości jakie ma! Wielokrotnie słyszałam, że dyskopatia dla kogoś to wyrok! Fakt, jest dokuczliwa, bolesna, znacznie ogranicza, ale co powiedzieli by Ci ludzie w obliczu raka?
W tych sprawach nikt nie jest w stanie nam doradzic. Decyzje musimy podjac same,a potem zyc z ich konsekwencjami.
Ja wciaz biore od Ciebie wiedze,doswiadczenie,przemyslenia…Nawet nie wiesz jak bardzo mi pomagasz:***
Caly czas mam do podjecia ta decyzje. Jeden poziom do operacji na juz z powodu ubytkow neurologicznych,ale…poziomy przylegajace tez oslabione dyskopatia i operacja moze pogorszyc sprawe…
Kochana,ja caly czas zycze Ci zeby wszystkie problemy zdrowotne staly sie juz przeszloscia.Niech ten rozdzial zostanie zamkniety.Juz czas na dobre zakonczenie :***
A ja dzis mam nerwa okropnego…
Widzisz, u mnie te ubytki były na początku, ale tak naprawdę stopę uratował rehabilitant. Oczywiście to nie jest możliwe w każdej sytuacji. Ale doskonale rozumiem Twoje rozterki. Jeśli pozostałe segmenty są uszkodzone ( też tak mam) kolejna operacja po tej pierwszej jest tylko kwestią czasu… :/
Napisz koniecznie co się dzieje :*
Moglo byc lepiej, ale moglo tez byc gorzej.
Caly czas czekam kiedy te wszystkie bolesne zmory beda tylko wspomnieniem.
Na szczęście – zawsze może być gorzej 😉
Ja też czekam, mam nadzieję, że to już za następnym zakrętem 🙂
Tylko tyle napiszę, bo co tu pisać ♥♥♥. Jesteś w moim sercu i tyle…
Asiu ???
W operacjach najbardziej boję się narkozy. Własnie tego, że ją prześpię. To prawie fobia.
Dyskopatię mam, Niedowład stopy był i nie czułam tej stopy prawie. Ale jednak pomogła rehabilitacja – chyba miałam szczęście.
Aniu też na początku nie miałam czucia w stopie, na całej nodze jest słabsze, ale pamiętam , że wydawało mi się że mocno ruszam palcami, a one nawet nie drgnęły. Stopa opadła. Bardzo dużo wcześniej i teraz pomogła właśnie rehabilitacja.
Mam nadzieję, że Twoja dyskopatia nie daje tak często o sobie znać ?
Dużo przeszłaś. Mam nadzieję, że teraz już będzie tylko lepiej
Ja też ?
Laila, bardzo, bardzo kibicuję, by to, bo bolesne i złe minęło.
❤❤❤
Anika dziękuję!! Wiem, że jeszcze trochę przede mną, ale mam nadzieję, że za jakiś czas będzie już z górki! ?
Współczuję szczerze. Najgorsze juz za Tobą! Życzę Ci dużo zdrowia!
Dzięki Milena!
Współczuję przeżyć. Miałam tą samą.operację co.ty,na tym samym odcinku. Pierwszy miesiąc pcioczyłam po co mi to było, bo ból był gorszy niż przed operacją. Ale z biegiem czasu było.coraz lepiej. Po pół roku wróciłam do pełnej sprawności. Ale fakt było ciężko
Ola cieszę się, że Tobie się udało!!! ☺☺
Też mam nadzieję, że kiedyś ta sprawność wróci, choćby w połowie!
Czytam i jest mi przykro. Sam jestem po operacji szyi, u mnie się udało-zadnych komplikacji i natychmiatowa poprawa.Teraz walczę z lędźwiowym. Są dni kiedy ogarnia mnie czarna rozpacz i myślę że to kurewsko niesprawiedliwe że mnie to spotkało. Ale zawsze myślę wtedy że muszę patrzeć naprzód, że w końcu będzie lepiej. Na razie pracuje nad sobą i nie ma poprawy. Ale nie będę się oglądał wstecz-szukam cały czas sposobu dzięki któremu będę mógł w końcu normalnie funkcjonować. Zyczę Ci poprawy, wydaje się że masz dobrych lekarzy i fizjoterapeutów i wsparcie – dasz rade- lekarze nie doceniają zdolności regeneracyjnych organizmu. Trzeba tylko mądrze postępować. Pozdrawiam i łączę się w bólu;)
Grzegorz i dla Ciebie dużo zdrówka!! A co z lędźwiowym się dzieje?
Ja dzisiaj byłam badać szyjny ?Kilka lat temu uszkodziłam go w wypadku i stwierdziliśmy, że trzeba tam zajrzeć ?
Z rehabilitantów jestem bardzo zadowolona, robią świetną robotę.
Damy radę. I Ty i ja. ☺
W ledzwiowym klasyka-dwa poziomy z wypuklinami uciskającymi rdzen. W szyjnym było podobnie i już bardzo źle-na razie z szyja spokój względny, dół daje popalić. W ogóle kulawy mam ten kręgosłup 😉 Z szyjnym te 5 lat temu to był szok, teraz jestem bardziej świadomy i probuje poprawić siebie nieinwazyjnie we własnym zakresie. Dla mnie w tej chwili najgorszy jest brak wsparcia właśnie od fizjoterapeutów-ich metody są nieskuteczne. W końcu znajdę kogoś, kto mi pomoże, na razie działam metodą prób i błędów, no chyba że jestem przypadkiem beznadziejnym. Z badaniami obrazowymi trzeba ostrożnie, często obraz nie pokazuje tego co się tam dzieje tak naprawdę, ale to pewnie wiesz. . Będę tu do Ciebie zaglądał,
Właśnie wczoraj dyskutowałam z moją rehabilitantką właśnie o tej nieadekwatności obrazu z badań do objawów pacjenta.
Za chwilę zaczynam 8 cykl rehabilitacji. Tkanki są bardzo spięte, więc dwutygodniowq przerwa często powoduje, że pierwsze dni znów poświęcamy na ich rozluźnianie, ale ze stopą jest dużo lepiej! Dzięki temu nie musiałam nosić stabilizatora na stopę! To z pewnością też w dłuższej perspektywie bardziej by zaszkodziło niż pomogło! Mam nadzieję, że znajdziesz dobrego fizjoterapeutę, to podstawa.
Ja teraz jak tylko mogę sporo ćwiczę mięśnie stabilizujące i głębokie. To też poprawia mi komfort. No i tejpowanie! Korzystałeś kiedyś z tejpów?
Tejpy-tak. Dwa razy w miesiącu chodzę na masaż i na koniec zazwyczaj mnie oklejają, z różnym skutkiem. Jeżeli trafią to tejpy pomagają. Niestety moja skóra nie lubi kleju, więc chodzę w nich max 4 dni. Generalnie poza chwilową ulgą nie przynosi to większych zmian. Core wzmocniłem i to konkretnie i tutaj widzę dużą poprawę, zacząłem swobodnie wykonywać ruchy, które wcześniej powodowaly dolegliwości( np. wychylenia tułowia w bok). Niestety wszystkie spodnie są w tej chwili za duże o dwa rozmiary w pasie:D taki efekt uboczny. Na pasku musiałem zrobić dodatkową dziurkę, take tam. Dużo ćwiczyłem ale może zbyt ciężkie ćwiczenia, sam nie wiem, mam ambiwalentne odczucia-z jednej strony jest lepiej a z drugiej nasilają mi się problemy z lędźwiowym, niezły bałagan. Ćwicz core bo warto tylko uważaj, wszystko stopniowo.
MI tejpy robią jakąś różnicę- jak je noszę. Miałam już różne oklejenia- stabilizujące, drenujące, poprawiające ukrwienie. Ta moja rehabilitantka ma niezłą wiedzę w tym zakresie i fajnie potrafi je wykorzystać. Ja schudłam w kilka miesięcy prawie 15 kg 🙂 Tez wszystko ze mnie leci, ale to miły efekt uboczny 😉
ja nie schudłem-3 kg to prawie nic. ale po ćwiczeniach poprzecznego obwod w pasie mi się zmienil…o 5 dziurek, szok. Jeszcze jak się wyprostowałem okazało się że wchodzę w moje stare spodnie motocyklowe :)co z radością wykorzystałem od razu
😀 😀
ja też wygrzebałam kilka ciuchów, które trzymałam na lepsze czasy 😀
Jeździsz motocyklem? 🙂
Jeżdżę, spokojnie i na krótkie dystanse-godzina max 2. To ostatnia z aktywności, które mi pozostaly z dawnego życia, ciężko mi z tego zrezygnować. Trudno to przyznać ale stawia mnie to trochę do pionu, że nie jestem taki kompletnie do niczego, coś jednak mogę robić. Poza tym nie dam się położyć do łóżka nic z tego. 🙂
Ja tak mam z górami! Za bardzo kocham po nich chodzić, żeby z tego zrezygnować! W tym roku udało mi się nawet przejść jakąś krótką ferratę – 150 m pionowej ściany. Niby nie dużo, ale dla mnie na tym etapie sporo. I też mam dzięki temu takie poczucie sprawczości 🙂
właśnie. O to chodzi:)
Nie znam nikogo takiego, jak Ty. Większość ludzi złamała by się mając tyle przeciwności losu, ale nie Ty. Jesteś bohaterką dnia codziennego i nie zapominaj o tym. Podziwiam Cię. Wszystkiego dobrego. Pozdrawiam
Asiu dziękuję. ☺
Myślę jednak, że jak się rozejrzysz to znajdziesz wielubtakich bohaterów. Każdy z nas nim jest, tylko w różnych aspektach życia. Choćby Ty… na swoim „podwórku”.☺
Też mam DIAM między L5 a S1. Od siedmiu lat. Ja w przeciwieństwie do Ciebie bardzo żałuję tej decyzji. Mój rzeźnik w białym fartuchu obiecywał że za 9 miesięcy będę się znowu wspinał w górach wysokich. Zainkasował 30 tyś zł i zrobił ze mnie dziada uzależnionego od jego „usług”… Kiedyś łoiłem dwukilometrowe ściany, nawet przed operacją (pierwszą) poddawałem się swojej pasji, teraz żona nosi mój plecak na jednodniowych wycieczkach w „górach” np. tarnowskich. Stan po jest dużo gorszy niż przed i przy okazji zniszczyłem wątrobę i trzustkę. Życzę Ci lepszego losu.
Łukasz, ja wcale nie jestem zachwycona po operacji! Drugi raz bym się raczej nie zdecydowała!
Też tęsknie za górami, musiałam znacznie ograniczyć wspinaczkę! Nie poddaję się, bo szkoda mi moich pasji. Powoli, ale konsekwentnie pracuję z rehabilitantem nad formą. W tym roku zaliczyłam ferratkę B i C ??Wierzę, że będIe lepiej! Trzymam za Ciebie kciuki ☺
Czy słyszałaś o ferracie HZS na Słowacji? Z miejscowości Martin na szczyt Velka Luka.
Nie, ale brzmi ciekawie i zaraz pogooglam! Szukaliśmy ferrat w Alpach i głównie tamte zgłębiłam! A polecasz? 🙂
Polecam ze względu na odległość. Można to spokojnie załatwić jednodniową wycieczką jeśli się mieszka na południu kraju. Ja ze Śląska mam tam 2 godziny autem, nie trzeba winiet. Na Słowacji jest jeszcze ferrata HZS Kysel i jest w Słowacki Raju.
W Słowackim Raju zazwyczaj szłam przełomem Hornadu 🙂
Ja mam nieco dalej, ale chętnie zostanę dłużej w górach. Teraz jednodniowe wycieczki , zwłaszcza dłuższe nie wchodzą w grę 😉
Obie ferraty to praktycznie nówki i mało kto o nich wie 🙂 Jest tam jeszcze pusto więc bierz je na celownik 🙂
Dzięki! Fajnie, że się podzieliłeś! Zdecydowanie biorę na celownik! 😀
Czy orientujesz się czy 7-mio latka da radę nimi przejść?
To wszystko zależy od 7-mio latki 🙂 Widziałem tam dzieci w podobnym wieku, ale były one nieźle wprawione i obeznane ze sprzętem. Te ferraty nie są trudne ale jest tam bardzo ślisko. Obejrzyj sobie je na youtube – myślę że filmiki ułatwią Ci podjęcie decyzji.
Świetny pomysł!
Iga póki co biegała po ferratach alpejskich i teraz ćwiczy na ściance 🙂 Trochę się od nas zaraziła tą pasją do gór! 🙂
A Ty jesteś w stanie teraz zmierzyć się z ferratą czy z jakimiś wyższymi szczytami?
Niestety nie. Ostatnio byłem właśnie na tej ferracie HZS i nie dałem rady jej dokończyć. Miałem malutki poślizg i nadwyrężyłem kręgosłup. Eksploruję teraz góry Słowacji, max to grań Rohaczy, Banikov, Spalena w Tatrach Zachodnich. Jak Iga biegała po alpejskich ferratach to nie będzie mieć żadnego problemu na Słowacji. Jak wybierzecie się tam z noclegiem to polecam jeszcze przejść szczyty Tlsta i Ostra, po drodze jest jaskinia lodowa, jak się idzie z Blatnicy. Trasa wybitnie ciekawa.
O! Świetnie! Z pewnością skorzystamy! Co roku jeździmy do Muszyny i stamtąd mamy bazę wypadową na Słowacje! ??
Mam nadzieję, że wrócisz do formy!! Nie wyobrażam sobie funkcjonowania bez gór!
Ostatnio mocno podciągnęłam się na rehabilitacji, ale zaraz znowu mnie zepsują kolejną operacją! Dlatego mam ciśnienie na wyjazd, może się uda wyskoczyć w Tatry na początku lutego!
Używam CBD od 3 miesięcy ( https://konopiafarmacja.pl/produkty-konopne/129-olejek-konopny-z-ekstraktem-cbd-10-10ml.html ) , naprawdę działa ! Po kontuzji prawego i lewego barku ,oba zostały naprawione chirurgicznie :(, mam porównanie czasu gojenia bo po pierwszym zabiegu , bez wspomagania CBD , gojenie -fizjoterapia -ból trwaly dwa razy dłużej niż po drugiej operacji kiedy stosowałem olejek.
Ja jestem po kilku OP w tym samym poziomie.Straszne bole sa o polowe mniejsze-jedynie.W Krakowie nie zepsuli mnie i nie mam powiklan.Zycie ciezkie i nadal rozwazam jeszcze 1 zabieg.