Ludzie przychodzą i odchodzą- wraz z doświadczeniem coraz bardziej utwierdzam się, że natura tak to już skonstruowała i nie ma czemu się dziwić. A jednak utrata boli- wbrew naturze.
Przez 34 lata mojego życia przewinęło się dużo osób. Z wieloma szłam tylko przez chwilę, kilkoro wciąż ze mną idzie…od zawsze i staram się wierzyć, że na zawsze, do końca. Nie jestem łatwa w relacjach. Długo nie ufam- taki syndrom z trudnych młodzieńczych lat. Za to gdy już zaufam to całą sobą. Może dlatego utrata tak boli.
Dlaczego ze mną idziesz?
Wydawało mi się, że znam się na ludziach, że dobrze ich oceniam, rzadko się mylę. A jednak ostatnie wydarzenia pokazały, że gdzieś straciłam swój „nos” do potencjalnych przyjaciół. Życie nie raz weryfikowało już takie relacje i tym razem też nie miało w zamiarze przejść nad nimi obojętnie.
Ta strata boli wyjątkowo mocno, bo składa się na nią wiele czynników. Ludzie przyszli w jednym z gorszych momentów mojego życia. Przeprowadzili mnie przez cały proces zdrowienia, codziennie trzymając mnie za rękę, pocieszając, wzmacniając wiarę w to, że będzie dobrze. Będę im za to wdzięczna do końca życia, bo bez nich mogłabym nie być w tym miejscu, w którym jestem teraz. Ale tak szybko jak się pojawili , tak szybko też odeszli. Być może moja słabość była ich siłą, może maskowaniem wyrzutów sumienia, wolontariackim obowiązkiem do spełnienia, PRową zagrywką…nie wiem. W każdym razie im więcej siły we mnie, więcej determinacji do pójścia naprzód tym mniej ich w moim życiu. Ci, którzy mnie znają wiedzą, że na słabości pozwalam sobie tylko na chwilę, a potem robię wszystko, żeby odbić się od dna. Dopóki tam siedziałam było wokół mnie tłumnie, a gdy zdecydowałam się na zmianę tłum nagle ucichł.
Być może ten gorszy okres spowodował, że uwierzyłam, że to relacja na całe życie, może moja naiwność, może wiarygodnie odegrana przez nich rola? Jeszcze tego nie wiem. Za wcześnie, żeby odpowiedzieć sobie na takie pytania kiedy emocje wciąż mocno buzują.
Nie chcę nikogo oceniać, ani motywów , dla których podjęli się tej roli. Może potrzebowaliśmy się w tym właśnie konkretnym fragmencie naszej życiowej drogi. W pewnym momencie trzeba jednak wybrać czy dalej idziemy razem, czy każde z nas w inną stronę. Tym razem wybraliśmy inne kierunki i mimo, że dziura w sercu wciąż jest ogromna życie musi toczyć się dalej.
Ludzie przychodzą i odchodzą….a Ty, czy to w tłumie, czy samotnie i tak musisz dojść do mety…
*****************
A Wy macie jakieś porelacyjne rany? Może na kimś zależało Wam bardziej i to odejście zabolało mocniej? Podzielicie się swoimi doświadczeniami?
Laila, zawsze powtarzam, że każdy dany jest nam na chwilę, nawet dzieci. Wszyscy, których spotykamy w naszym życiu są po coś i powinniśmy być wdzięczni, że byli. Zostają wspomnienia, czasami żal, że to koniec, ale to też nowy początek. Odkąd wymyśliłam na swój użytek taką filozofię jest łatwiej, łatwiej się pogodzić. Ten żal, który kiedyś długo w sobie nosiłam teraz próbuje przestawić na radość, że dane było mi kogoś spotkać na swej drodze.
Ps. Nie znam poprzednich wpisów, nie znam więc wydarzeń, które spowodowały dzisiejszy wpis. Odkąd zmieniłaś bloga jakoś trudno mi tu trafić.
Nie będę nosić w sobie żalu. Tak jak napisałam- wdzięczna jestem za ten epizod w moim życiu. Każda relacja coś wnosi i te też wiele dobrego wniosły w moje życie. Trochę mi smutno, że tak to się kończy. Ale Twoja filozofia faktycznie może mieć przełożenie na pozytywny stan 🙂
W poprzednich wpisach nie ma nawiązania do tego. To taka moja ostatnia refleksja.
Zmieniłam adres bloga na jego nazwę. Wydawałoby się, że nie ma tu niczego „obcego”, a jednak 🙂 Cóż, siła przyzwyczajenia jest jak widać mocna 😉
Bardzo podoba mi się filozofia Sollet Ale ja raczej przeżywam rozstania i roxpamietuje dobre chwilę a to jeszcze bardziej potęguje mój smutek i żal
Bardzo mi sie podoba, to co napisalas, Sollet. 🙂
Laila, ja mam potezne problemy z zaufaniem wobec ludzi. Dlatego zawsze mam sporo znajomych, ale przyjaciol moglabym policzyc na palcach jednej reki. Poza tym, ze wzgledu na ocean, nawet z przyjaciolmi ten kontakt sie rozluznil i zaciesnia sie jedynie, kiedy sie widzimy.. Z zasady nie ufam ludziom. Nie jestem w stanie sie w 100% poswiecic w przyjazni. To taka samoobrona – podswiadoma – bo swiadomie to bardzo bym chciala byc bardziej otwarta i miec wiecej zdrowych, bliskich kontaktow z ludzmi. Nie – z duza liczba ludzi, ale miec taka bardzo mala, intymna grupe ludzi, na ktorych moge polegac.
Nigdy natomiast chyba nie zdarzylo mi sie, zeby ktos z mojego zycia odszedl nagle. Zawsze – jesli chodzi o przyjaznie – bylo to takie bardziej naturalne poluznienie wiezow – wyprowadzka do innego miasta, nowy zwiazek/praca/szkola, itp. I mozna powiedziec, ze to nie powod, zeby stracic przyjazn, ale tez mysle, ze czesc z tych przyjazni po prostu nigdy prawdziwymi przyjazniami nie byla, a druga czesc – wciaz jestesmy w stanie przegadac noce, kiedy sie spotkamy, i ta wiez wciaz tam jest, po prostu zwiazek ewaluowal i adaptowal sie do nowych rzeczywistosci. ..
Absolutnie podzielam teorie Sollet i jest to autentyczna teoria, ktorej ja osobiscie nauczylam sie na lekcjach z mnichami buddyjskimi.
Teoria glosi, ze kazdy czlowiek jakiego spotykamy na naszej drodze ma do spelnienia konkretne zadanie, jest niejako naszym nauczycielem. W momencie kiedy taki nauczyciel wykonal swoje zadanie to wlasnie odchodzi i to jest zupelnie naturalne.
Najczesciej na miejsce takiej osoby pojawia sie ktos nowy i znow historia sie powtarza.
A tak serio, to ja wiem, ze tez kiedys bylam z wieloma osobami blisko i pewnie one moga powiedziec, ze to ja odeszlam. I w 90% przypadkow maja racje, to ja odeszlam, bo z jakichs powodow moja rola w ich zyciu sie skonczyla.
Mysle ze jak by tak kazdy solidnie przeanalizowal to jest wiele wlasnie przypadkow, ze to MY odchodzimy i jest to jakby bardziej normalne, natomiast jak odchodzi ktos inny jest trudniej:)
Osobiscie jak cos sie konczy i trace z kims kontakt a jest mi sie ciezko z tym pogodzic to pisze list do danej osoby.
Glownie jest to podziekowanie za to, ze ten ktos pojawil sie w moim zyciu, oraz (hmmm brakuje mi polskiego slowa…) cos w rodzaju „uwolnienia” z odpowiedzialnosci, slowem „wypuszczenie” tego kogos w swiat aby czynil dalej dobro dla innych tak jak to sie stalo w moim przypadku.
Taki list mozna wyslac, chociaz niekoniecznie. Jesli wiem, ze osoba nie zrozumie przeslania listu, a on tylko spowoduje wyrzuty sumienia i nie daj buk powrot „na sile” to czytam sama sobie ten list na glos tak jak bym wlasnie przemawiala do konkretnej osoby a potem pale list w intencji wlasnie podziekowania i uwolnienia obu stron.
To pisanie i palenie jest wlasnie rowniez metoda na „odzyskanie spokoju ducha” jaki zalecaja Buddysci.
Star sie robi ostatnio cholernie sentymentalna.. normalnie muszem sie przyzwyczaic.. :p :p
A na serio – zgadzam sie ze wszystkim, co napisalas. 🙂 🙂
Kasiu nic tylko SKS mnie dopada 😀 A myslisz, ze mnie sie latwo do tego przyzwyczaic? Chociaz serio to ja chyba zawsze mialam miekko gdzies pod kosciami i nie bylo tego widac 🙂
No mnie sie to bardzo podoba, Star. Kobieta nie tylko twarda, z zelaznymi zasadami, ale i z dusza. 🙂 A moze ten nowy szpik tak wyciaga na zewnatrz ta miekka strone? Albo Wspanialy? Albo oba? 🙂 🙂
Szpik jest moj wlasny, chyba, ze go zmiekczyli przed wszczepieniem 🙂 Wspanialy? On sie raczej przyzwyczail, ze ma konkretna babe w domu, ale tez wie, ze mam gdzies te miekka strone.
Dziefczyny ja podpisuję się rękami i nogami pod tym co napisałyście! Każda relacja mnie czegoś uczy i za każdą jestem wdzięczna. Czasem tylko trudno mi się z niektórymi rozstaniami pogodzić, albo ze zdefiniowaniem powodów dla których ten Ktoś ze mną był.
List to fajne rozwiązanie, a buddyzm przekonuje mnie coraz bardziej ☺
Kiedyś bardzo się przejmowałam, gdy ktoś ode mnie odchodził, Uznawałam, że skoro ci ludzie nie chcą ze mną spędzać tyle czasu, co wcześniej, to może coś ze mną jest nie tak. Zaufanie, którym kogoś darzyłam bardzo często było wykorzystywane.
Pewna osoba zraniła mnie na tyle, że obecnie jestem bardzo uważna na nowe znajomości i czasami łapię się na tak zwanej ucieczce przed nowymi osobami. Polega to na tym, że okazuję brak szacunku, znudzenie, ignoruję to co ktoś mówi itp. Można powiedzieć, że stałam się aspołeczna, choć dzięki kontaktowi z klientami, trochę się to poprawia. Umiem rozmawiać!
Teraz tak bardzo nie przeżywam, jak ktoś się ode mnie oddala, bądź urywa kontakt, bo jeśli odchodzi ktoś, kto jest dla mnie bardzo ważny, to później wszystko jedno czy reszta jest czy jej nie ma.
Oczywiście nadal są osoby, z którymi chcę przejść przez to życie w dobrych relacjach i są dla mnie bardzo ważne, ale znacznie trudniej jest mi nawiązać relację z kimś nowym.
Właśnie po tym, czy ktoś zostaje czy ucieka w pierwszej możliwej chwili, można poznać czy jest wart naszej uwagi i zaufania, a pozwalanie komuś nowemu na poznanie siebie, nie jest łatwe. Nigdy nie wiadomo ile z tego szczęścia a ile bólu.
Życzę wszystkim wartościowych relacji do końca świata! 🙂
Mała Mi, mam podobne doświadczenia. Trudno u mnie z zaufaniem, choć niektórym może się wydawać, że skoro piszę takiego bloga i jest w nim dużo z mojego osobistego życia to mnie zna, albo wie o mnie wszystko. Jestem stadna, lubię ludzi, ale też ostrożnie dobieram znajomości. Jak już przywiąże się do kogoś to tak całym sercem, a kiedy ten ktoś odchodzi szukam w sobie winy. A przecież nie zawsze ta wina leży tylko po naszej stronie…
Każdy powinien mieć choć jedną wartościową relację w życiu dlatego podpinam się pod Twoje życzenia! 🙂
Opłakuję każdą znajomośc, która zniknęła, bo jestem żyrafą stadną. na szczęście nikt z moich przyjaciół nie poszedł swoją droga, a co do koleżanek?znajomych wiesz, kto mnie najbardziej boli:(
Fajnie, że masz takich oddanych przyjaciół! To bardzo cenne! A znajomości zazwyczaj są sinusoidalne. Wiem, kto uwiera Cię najbardziej. Nie dziwię się. Po takim wyskoku można stracić wiarę w ludzi!
Ja bardzo przezywam rozstania, choc z wiekiem może troche sie uodpornilam. Może? Jesli czuje, ze jest nam nie po drodze albo ktos mnie zostawia w trudnych sytuacjach, to przykro mi bardzo, ale wiem, ze o takie relacje nie warto zabiegac. Po co? Prawdziwych przyjaciół poznajemy w biedzie i cos w tym jest…
Coś w tym jest, ale przekonałam się ostatnio, że niektórzy odchodzą jak „bieda” się kończy. Może właśnie dlatego, że Twoim kosztem budowali własne poczucie wartości.
I ja kogoś utraciłam, rozeszły się nasze drogi….i czasem mi żal, ale mam fantastyczne wspomnienia. I to jest jedyna taka strata, może mniej dotkliwa, bo i tak dzielił nas ocean. Z moich Przyjaciół nikt nie odpadł, są od zawsze „na dobre i złe”. I wiesz,, czasem to „dobre” bywa bardziej trudne….Z trzema moimi Przyjaciółkami w kolejności stażu: Aliś, PT, LP traktujemy się jak rodzina. Moi Przyjaciele rodzaju męskiego P i I są, mimo że widujemy się sporadycznie, ale zawsze możemy na siebie liczyć. Mamy też wspólnie z OM zaprzyjaźnione rodziny, ale ta wymieniona piątka to moja baza, mój fundament, opoko. Moje życie!
Mając taką bazę, właściwie od dzieciństwa ( Aliś i P., z upływem lat pozostali), niełatwo mi jest się przyjaźnić z nowymi osobami, owszem spotykam fajnych ludzi, tworzymy różne relacje, ale jak się rozstajemy, to nie ma żalu, jest wdzięczność za dobre chwile.
Ta wdzięczność za dobre chwile i mi zostanie. Masz rację, że „na dobre” czasami może być trudniejsze niż to „złe”.
Fajnie, że masz taką bazę. Też mam bardzo wąską grupę takich ludzi, którym ufam i wierzę, że w tych relacjach nic się nie zmieni. W przypadku reszty osób są to czasem przelotne znajomości, a czasem jakaś bliższa relacja powstanie i wtedy jest mi trochę smutno, że jakiś etap się kończy.
zawsze i głośno powtarzam, że mam szczęście. Wcale nie jest łatwo utrzymać wieloletnią przyjaźń. I w naszych relacjach był luźniejszy czas, ale nie oznaczał on, rozstania. Np. z PT w tym samym czasie ja zachorowałam na pierwszego skorupiaka, a jej rozwalało się małżeństwo. Wszyscy dziwili się, że Jej przy mnie nie ma, a ja rozumiałam, i czekałam… Miałam przy sobie pozostałych przyjaciół, a Ona wybrała samotną walkę. Potem nie mogła zrozumieć dlaczego tak postąpiła i nie mogła sobie wybaczyć, a ja nie miałam Jej nic do wybaczenia, bo zwyczajnie rozumiałam. Gdy się kogoś kocha, to akceptuje z jego zaletami i wadami. Ja nawet nie czułam czegoś takiego jak zawód w tamtym czasie, wiedząc, że i Jej świat się wali. Może to niezrozumiałe, ale podejrzewam, że dla wieli osób, z tego powodu przyjaźń by się skończyła. Nasza jest jeszcze silniejsza niż była.
Przyjaźń przede wszystkim nie może być zaborcza. Poznałam osobę, bardzo fajną, wydawałoby się, że coś z tego będzie, ale nie potrafię być blisko z kimś, kto jest zaborczy, nawet niekoniecznie o mnie, ale o innych. Kto się obraża i wyrzuca ze swego życia, tylko dlatego, że ktoś nie mógł w danej chwili poświęcić jej czasu. Kto wiecznie potrzebuje poklasku i uwagi. Jestem już w tym wieku, że nic” na siłę”, jak mi z kimś nie po drodze, to bez żalu się żegnam, bo ktoś tak postanowił, a ja odczuwam ulgę.
Ta sytuacja , którą opisałaś jest dla mnie jak najbardziej zrozumiała! Obie byłyście w trudnym momencie i każda z Wad wybrała inny sposób poradzenia sobie z tymi problemami. Nie ma się na co obrażać, ani co wybaczać. Wspaniale , że teraz ta przyjaźń jest jeszcze silniejsza. Widać to, bo w Twoich wpisach często się przewijają te bliskie Ci osoby ☺
Też nie lubię zaborczości i wyłączności w przyjaźni. W każdej relacji musi być miejsce na osobistą przestrzeń.
Bylo troche w moim zyciu rozczarowan i rozstan, i bolalo, i przezywalam. To takie nieprzyjemnie uczucie, kiedy nagle stajesz przed faktem ze ten ktos jest zupelnie inny niz sie najpierw myslalo, ze zawiodl cie, czujesz sie wtedy taka oszukana. Tyle ze to sa juz teraz tylko wspomnienia, bo dawno juz zmienilam sie, nie chce miec wiecej rozczarowan, moje znajomosci sa mniej zazyle, takie bardziej na luzie, towarzyskie. Wole trzymac dystans, musze miec kontrole, nie pozwalam tym osobom za bardzo zblizyc sie do mnie, nauczylam sie mowic nie, ale lubie spotkania z moimi znajomymi, najczesciej w kawiarni czy restauracji, rozmowy, dyskusje, ale nie za czesto, bo nie chce sie przywiazywac do ludzi. No i musze dodac ze dobrze mi ze soba.
Ja dość mocno wchodzę w relację. Nie umiem ocenić na tym etapie czy to wada czy zaleta.
Marigold najważniejsze, żeby było Ci dobrze, nawet w takim okrojonym składzie ?
Twój post przykleił się do mnie dzisiaj na kilka godzin 🙂 Nie jestem pamiętliwa, nawet jeśli ktoś zajdzie mi za skórę, mimo początkowego, silnego wzburzenia, emocje szybko opadają i szybko zaczynam tęsknić. Mam mało pourywanych relacji jak na razie, albo jestem niektórych nieświadoma. Najbardziej wkurzają mnie takie, które urwały się tak po prostu, bez żadnej przyczyny, mimo że były wartościowe i po prostu fajne. Dlatego postanowiłam dziś taką jedną wskrzesić 🙂 Napisałam do koleżanki ze studiów, kilka dobrych lat się nie kontaktowałyśmy, koniec znajomości spowodowany drobnym nieporozumieniem, jej pozytywna reakcja – bezcenna 🙂 Laila Twój post made my day 🙂
Indyk za to Twoja odpowiedź made my night ??
Bardzo się cieszę, że zrobiłaś taki krok ! Ciekawa jestem jak się to Wam dalej potoczy! ?
Uwielbiam stare, dobre przyjaznie; utrzymuje bliskie kontakry ze starymi znajomymi i wole gdy ze zwiazki slabna niz sie urywaja, ale niestety, bylo kilka osob w moim zyciu ktore, dluga historia, ale przyjazdnie rozerwaly sie i to z hukem. Na poczatku bylo dziwnie, bolalo ze nie wszystko trwa wiecznie, ale zycie nauczylo mnie aby cenic te prawdziwe przyjaznie jak malzenstwo i nie rozdzierac szat ze niektore takie nie sa. Starsza przezyla ostatnio pierwsze rozstanie z chlopakim. Wlaczylysmy fajny serial na netfix a tam pada cytat jak na zamowienie „some people are for reason, some people are for season”.
Świetny cytat! Bardzo mi się to spodobało! Chyba przywieszę sobie nad łóżkiem!
Wierzę, że prawdziwa relacja przetrwa wszystko!
Rozstania z chłopakami dopiero przed nami! ??
Miałam przyjaciółkę. Od przedszkola. Mieszkała trzy piętra niżej. Ze wszystkiego się jej zwierzalam. Wyjechała za granicę chyba po 3 roku studiów. Pisałyśmy listy. Dzwoniłam. W międzyczasie wyszłam za mąż. Zaszłam w ciążę. I w tym momencie kontakt się urwal. Na amen.
Bolało potwornie. Do dziś nie rozumiem.
Nie umiem wybaczyć chyba nawet
Wspominałaś chyba kiedyś o tej przyjaźni. Dla mnie w takich relacjach najsmutniejsze jest to, że rozpadają się bez jakiegoś konkretnego powodu, albo chociaż słowa pożegnania. Szanuje, że w pewnym momencie może nam być już nie po drodze i każdy powinien pójść w swoją stronę. Ale warto sobie powiedzieć chociaż „cześć, powodzenia”.
Podobna sytuacja-mialam przyjaciółke na studiach (mieszkalysmy rok na stancji, a potem 3 lata w akademiku). Poznalysmy sie jak lyse konie, choc charaktery nasze różne. Zblizyly nas do siebie podobne przeżycia z dzieciństwa, wspólne tajemnice, długie rozmowy do świtu. Wspólnie sie uczylysmy, wymienialysmy sie notatkami. Wydawaloby sie, ze takiej zazylosci nic nie zniszczy w przyszlosci. Studia sie skonczyly, kazda pojechala do swojego miasta, zaczela prace, wyszla za mąż, urodzilysmy dzieci. Pozostaly listy, kartki świąteczne, telefony… A potem nagle ona przestala pisac, dzwonic. Nie wiem dlaczego… Kilka razy pisałam listy, odpowiedzi nie bylo. Podawalam nr tel., adres mailowy i…NIC. Tak sie skonczyla przyjaźń (?). Bylo mi bardzo przkro myślałam:(
To „myślałam” chyba z emocji, zbędne.
Też miałam podobną sytuację. My nadal mieszkamy w tym samym mieście, kilka razy wyciągałam rękę, zapraszałam, próbowałam się umówić, ale bez efektu. W końcu odpuściłam!
A ja mam problem ze znajomościami. Lubię ludzi i bardzo szybko przywiązuję się do nich. Strata każdego bardzo boli i zdarza się mi długo analizować przyczyny „rozstania”. Niby wiem, że takie jest życie, że nic stałego nie ma…. Ale taka jestem. Jest we mnie niesamowity głód przyjaźni….
Też przywiązuję się do ludzi, zwłaszcza jak już zaufam. Świetnie Cię rozumiem. ?
Ja mam podobnie. Bardzo lubie ludzi, ale nie zaprzyjazniam sie zbyt szybko, jestem nieufna. Poza tym nie lubie o sobie za duzo mówić, nie jestem wylewna. Mam jedna serdeczna przyjaciolke ze szkoły, ale widujemy sie bardzo rzadko. Mimo to możemy wtedy przegadac cala noc, zawsze jest o czym. Natomiast w pracy miałam tylko koleżanki. Mam tez sympatyczna sąsiadkę i tyle. Dlatego tym bardziej boli, kiedy straci sie tego kogoś, kogo uwazalo sie wiecej niz za koleżankę (pisałam o tym pod komentarzem Rybki).
Dlatego cieszą mnie bardzo kontakty, które nawiazalam dzieki blogom. Spotkalam tu osoby, ktorym czesto mowie/pisze wiecej niz odwazylabym sie powiedziec w realu. Znalazłam bratnie dusze, za którymi tesknie… Stalam sie bardziej otwarta, choc tez nie do konca, bo nie umiem (taka juz jestem).
Iza, Ty chyba naprawdę zrobiłas ogromny postęp w takich relacjach. Czasem te wirtualne przyjaźnie okazują się być o wiele cenniejsze niż w realu.
Mela to jeszcze raz tu:Wszystkiego najlepszego!!!??
Specjalnie dla Ciebie kosz truskawek i inne smakołyki!!
?????????
??????
???????
Oj, u mnie tych ran jest dużo. Kiedyś miałam przyjaciół, którzy wydawali się być na zawsze. Niestety różne czynniki wpłynęły na to, że każdy poszedł w swoją stronę i zwracając uwagi na fakt, że kogoś tam w tej przeszłości zostawiają. Niekiedy ktoś próbował odbudować to, ale po tylu szansach ile dostali ode mnie nie zamierzałam się znowu męczyć bo zawsze scenariusz się kończył tak samo. Chciałabym poznać kogoś nowego, komu mogłabym zaufać, ale w tych czasach zauważyłam, że ciężko o prawdziwych i szczerych przyjaciół. Na szczęście aktualnie długoletni związek mnie ratuje, bo nie wyobrażam sobie życia w samotności, choć jednak przyjaciół bardzo mi brak..
Też trudno mi sobie wyobrazić życie w izolacji. Szkoda, że te relacje tak się rozpadają. A to zabieganie, wieczny pośpiech, i wirtualizacja też nie są sprzymierzeńcami prawdziwych przyjaźni!
Takiej straty doświadczyłam w zeszłym roku. Wyjechałam, na pół roku. A „najbliższa” przyjaciółka przestała się do mnie odzywać. Tak po prostu, jakby była obrażona, że postanowiłam spełnić swoje marzenie.
Odezwała się pierwszy raz po przeszło 10 miesiącach. Teraz niby rozmawiamy normalnie. Jednak – we mnie jest jakaś blokada, za bardzo mnie to zabolało…
Świetnie Cię rozumiem! Mam takie blokady jak ktoś mnie zawiedzie, a potem jakby nic się nie stało próbuje ponownie wejść na taki sam poziom relacji jak poprzednio!
Wydaje mi się, że kluczem w relacjach z innymi nie jest budowanie poczucia własnej wartości albo osobistego szczęście na tych relacjach właśnie i uzależnianie ich od innych ludzi, od kogoś. To niesamowicie trudne. Czasem myślę, że może niemożliwe. Ale jeśli szczęście odnajdziemy w sobie a nie poza, to łatwiej pogodzić się z losem, z przemijaniem, ze zmianami.
Masz rację. To trudne, ale są przecież ludzie, którym to się udało! Więc czemu nie nam? 🙂
Bardzo mi przykro, ze osoby które tyle dla Ciebie znaczyły, nagle odsunęły się od Ciebie. Może tak jak piszesz, pomogli Ci stanąć na nogi i na tym skończyła się ich misja. Może myślą, ze już Ci nie sa potrzebni, a może sami czują, ze swoje już zrobili. Osobiście również uważam, jak dziewczyny wyżej, ze niektórzy ludzie pojawiają w naszym życiu na chwile, nadając mu specjalnego znaczenia, po czym znikają.
Pewnie coś w tym jest. Choć wydaje mi się, że nie dawałam takiej informacji, że już ich nie potrzebuję. Wręcz przeciwnie. Ale rozumiem, że nasze drogi się rozeszły. I pewnie przez jakiś czas będzie mi smutno, a potem zostaną dobre wspomnienia 🙂
Kazda taka strata bliskiej osoby boli,bardziej lub mniej … W moim zyciu wiele znajomosci sie rozluznilo i w konsekwencji urwal sie kontakt,ale mam na mysli ludzi,ktorzy byli ze mna w pewnym okresie,a nie przyjaciol.Pozostaly mile wspomnienia.Jesli chodzi o przyjazn to dla mnie jest to relacja bardzo gleboka i wyjatkowa.Nie wyobrazam sobie zerwania tej wiezi tak po prostu,bez powodu…
Może źle oceniłam te relacje, może zakwalifikowałam je dając im duży stopień zaufania?
Też trudno mi sobie wyobrazić, że przyjaciel odchodzi bez słowa!
Nie znam sytuacji,wiec nie moge nic sugerowac.
Sylwus,a moze to byl taki typ osoby,ktora nie potrafi wejsc w glebsze i dlugotrwale relacje?Mialas gorszy okres,szukalas wsparcia.Ona wyciagnela dlon,pomagala,czula sie potrzebna,doceniona.Pomagajac Tobie dowartosciowala siebie.Gdy wyszlas na prosta odsunela sie.Powod?Szuka kolejnej osoby…Role sie odwrocily,to Ty jestes ta silna,a ona nie potrafi byc w cieniu…Moze w zlym kierunku ide,ale sa osoby,ktorych nieszczescie innych dowartosciowuje.Mam nadzieje,ze choc troche wiesz o co mi chodzi?
Wiem dokładnie. Przewinęło się kilka takich osób przez moje życie…wiesz, było sporo okazji 😉
Wydawało mi się, że lepiej oceniam i dobieram sobie ludzi.
To co napisałas też przyszło mi do głowy, nawet gdzieś o tym w poście wspomniałam. Cóż, trudno. Bywają i tacy!
Ty już w domu? hel zrobił swoje? 🙂
My pozegnalismy morze w piatek,ale nie mozemy trafic do domu?Po drodze byl Torun.Mielismy pewne plany urodzinowe dla B.ale niestety pogoda je pokrzyzowala.Teraz wracamy. Po drodze Piotrkow Trybunalski.Syn ma spotkanie z kumplem poznanym przez neta?
Moze wieczorem dotrzemy.
A dzialanie jodu z pewnoscia korzystne?
Wrócił Martek Włóczykij!!! ??
Nawet nie wiesz jak mi tego brakowalo…
Dotarlismy do domu.Stan sredni…ale warto bylo?
A ja dzisiaj rzuciłam się na zakupy w Dechatlonie ☺☺
Wszystko wskazuje na to, że w sierpniu zahaczę o Dolomity ??
Wow!!!Zazdraszczam i juz czekam na fotki?
Kochana póki co trzymaj kciuki żeby wyszło ☺ dzisiaj rozmawiałam z rehabilitantem! Ma teraz chłopak niezły orzech do zgryzienia ??
Trzymam! Jak zawsze?
A macie juz wybrane konkretne miejsce?
Rozmawialiśmy o Pfunds, ale to tak bardzo wstępnie! ?
Jutro zaczniemy resarch!
Dzień dobry!
Jak Wam mija dzień?
U nas deszcz, ale plany mamy bogate ?
Oby Wam pogoda nie pokrzyzowala planow.Milego dnia?
Właśnie coś zaczęło padać! I zimno!
Mi ostatnio cały czas jest zimno!
W upały co prawda wiał wiatrak na mnie, ale ja siedziałam pod koldrą i na grzewczej poduszce!! ??
U mnie nie może się zdecydować czy deszcz czy słońce.
Za ciepło też nie jest bo 17 stopni ale przynajmniej nie wieje.
Z planów to kawa popołudniowa z LP- mam nadzieję na powietrzu- bo strach coś planować więcej ;p
Miłej niedzieli!!!
My zaraz na wieś jedziemy, ale chyba dzisiaj będzie trudno o kawę na dworze 😉
W takim razie obyś miała więcej szczęścia ode mnie 🙂
Z czasem doszłam do wniosku, że to naturalna kolej rzeczy. My się zmieniamy i ci obok nas też. Za to zawsze cieszy odnowienie starej znajomości, która z jakiegoś powodu, na jakimś etapie, się skończyła.
Z tą starą znajomością masz rację! Co jakiś czas coś udaje mi się wskrzesić ☺
myślę, że każdy się sparzył na jakiejś relacji. to naturalne, że ludzie się zmieniają, moim zdaniem nie ma sensu zatrzymywać kogoś, kto nie chce już być częścią naszego życia 🙂
Takie trzymanie na siłę w pewnym momencie już dla obu stron będzie uciążliwe!
Miałam kilka takich sytuacji po których została rana. Teraz przeżywam bardzo rozwod brata którego po kilkunastu latach zostawiła żona
Takie rozstania zawsze wywołują mnóstwo emocji!
Współczuję!
Właśnie trzeba na koniec dojść do mety ;] Podsumowanie całego tekstu ;]
Jakoś podsumować było trzeba ??
U mnie najczęściej „dobre” znajomości kończyły się w momencie, gdy już druga strona nic ode mnie nie potrzebowała. OT, nagle kontakt się urywał. Nie powiem, wcześniej było to dla mnie przykre, ale teraz, z biegiem czasu nauczyłam się, by nie zwracać na to uwagi.
Widzę, że coraz więcej ludzi uodparnia się na takie zawody! Może i ja kiedyś dojdę do takiej wprawy ☺
Bardzo refleksyjny wpis… Sama mam dość podobne doświadczenia i też często zastanawiam się nad ludźmi, którzy byli kiedyś w moim życiu, czy to długo czy to krótko… Za niektórymi nadal tęsknię…
Też do tej pory uczucie tęsknoty wraca za niektórymi osobami.
Pamiętam czasy, gdy posiadało się „przyjaciół na zawsze” – to było takie oczywiste. Też przyzwyczaiłam się, że ludzie przychodzą i odchodzą… wraz z końcem szkoły, nową pracą, miejscem zamieszkania.
Bo każda taka „życiowa rewolucja” jest sprawdzianem dla relacji, niestety często ją kończącym ?
Kiedyś opłakiwałam każdą znajomość, która się kończyła. Teraz wyznaje zasadę, że jedni przychodzą po to, żeby być dla nas wsparciem, inni po to, żeby pomóc nam odrobić kolejne cenne lekcje, jakie daje nam życie 😉
Zdecydowanie zgadzam się z tym, że każda relacja jest po coś, ubogaca nas!
To u mnie kompletnie na odwrót. Łatwo zaczynam ufać, ale jeśli się zawiodę, to prawie nierealne, aby to zaufanie odzyskać. I też często dostaję przez to po dupie, więc każda opcja ma swoje wady i zalety. Złotych rad nie ma, trzeba przecierpieć.
Tak mi się wydawało, że każdy kij ma dwa końce! ?
Smutna ale jaka reala sytuacja :/
Niestety!
Piękne i mądrze napisane. Nie znałam tej teorii. Dobrze, ze właśnie to się zmieniło.
Dzięki!
Przykre ale na pewno bardzo pouczające to doświadczenie. I pięknie napisane.
Przykre doświadczenie, ale często właśnie z takich wyciągamy najlepsze wnioski.
Ja się staram zawsze takie takie sytuacje tłumaczyć, że być może tak miało być, że każdy miał pójść swoją drogą….
Jakiś powód w końcu musi być. Lepiej to tłumaczyć sobie w ten sposób niż obwiniać siebie lub innych.
Przyjmujemy, że to co mamy, tych których mamy, będą zawsze. Ból po stracie zawsze jest. Czasem mniejszy, czasem większy, może to tylko tęsknota ale jest.
Widocznie robimy złe założenia, bo jak widać nikt nie jest nam dany na wieki.
Zauważyłam dokładnie to samo! Kiedy miałam słabszy cza w zyciu, to wokół mnie było na prawdę sporo osób. A kiedy zaczęłam być silniejsza, optymistycznie nastawiona i przedsiębiorcza, to wiele z nich zniknęło. Myślę, że woleli kiedy sobie razem narzekaliśmy jak źle jest itd, ale mi akurat takich osób nie żal ;). Jak ktos całe zycie chce tkwić w dołku, to jego sprawa.
Z reguły unikam osób, które ciągną mnie w dół i ich jedynym zajęciem jest wspólne narzekanie. Może tym razem źle oceniłam.
fajnie napisane! Zawsze myślałam o tym iż ludzie są naszymi towarzyszami na drodze życia… Czasami zostają z nami na dłużej, czasami przez krótką chwilę. Zdarzyło mi się, że wracają po kilku latach nieobecności… Fajnie mieć ich choć na ten jeden moment
Oczywiście, że mam! Szczególnie po rozwodzie straciłam zaufanie do ludzi. Na szczęście taki stan mija… 😉
Myślę, że te „porelacyjne” rany na duszy bolą czasem nawet po latach i trudno cokolwiek zrobić w ich kwestii. Pozostaje myśleć, że coś się kończy, a coś się zaczyna 😉
Myślę, że większość osób z którymi jesteśmy w jakiejś relacji na nas wpływa i zawsze ich zniknięcie będzie w nas samych wywoływać zmiany, czasem pozytywne czasem mniej, ale chyba nikogo nie zatrzymamy na siłę. Czasem wiąże się to z żalem, czasem z wyrzutami sumienia, a może nawet z ulgą? Może warto jednak pamiętać o tych relacjach, bo każda z nich mogła nas czegoś nauczyć 😉
Ktoś kiedyś powiedział że życie to teatralna scena aktorami są ludzie którzy po kolei wchodzą odgrywają swoją rolę i wychodzą, natomiast scenariuszem są nasze doświadczenia, raz dobre raz złe. Jak w każdym teatrze za bilet trzeba zapłacić bądź czekać na zapłatę, czasem płacimy łzami i smutkiem i zbieramy za rolę zapłatę w formie pustki i żalu a czasem idziemy dalej płacąc uśmiechem zbierając radość, kij zawsze ma dwa końce, spektakl zawsze ma dwa zakończenia albo dobre albo złe. Każda osoba, każde słowo jest lekcja w naszym życiu i tylko od nas zależy czy ją zrozumiemy.
Moni – pięknie napisane!